Austria – Węgry 0:2 (0:0)

Szczerze przyznam, że sam na początku uważałem Austrię za czarnego konia turnieju. Od pierwszych minut meczu z Węgrami nic jednak tego nie potwierdzało. Fakt, strzał Alaby w słupek już w 31. sekundzie był dobrą zapowiedzią, ale potem… no cóż, powietrze zaczęło uciekać.

Z minuty na minutę coraz częściej do głosu dochodzili Węgrzy i po pierwszej połowie to oni pozostawili po sobie lepsze wrażenie. Drugą część spotkania również zaczęli wyśmienicie i już w 62. minucie to oni mogli świętować zdobycie bramki po dwójkowej akcji Kleinheislera i Szalaia. Austriacy nie mieli zupełnie pomysłu na grę. Co prawda mieli szansę, by wyrównać, lecz w bramkowej akcji… faulu dopuścił się Dragović. Co więcej, był to faul skutkujący drugą żółtą kartką, co w konsekwencji wykluczyło pomocnika z gry.

Po tym wydarzeniu Austria już praktycznie nie istniała. Co prawda próbowali sobie stwarzać akcje ofensywne, ale wyglądało to fatalnie. Co więcej – w ostatnich minutach jedna z takich akcji zaowocowała kontratakiem Madziarów i golem Stiebera, który ustalił wynik na 2:0 dla „Bratanków”. Węgrzy jak dotąd są najbardziej widoczną niespodzianką EURO. Drużyna, która rzutem na taśmę dostała się do barażów, a później na sam turniej, ma szansę na wyjście z grupy.

Ten wpis został opublikowany w kategorii EURO 2016. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *