Pojedynek Niemców i Ukraińców był według mnie póki co najlepszym na tegorocznym EURO. Od początku na murawie oglądać mogliśmy bardzo dużo ofensywnej gry. Dobre wymiany piłki, przyspieszenie… no i dosyć przypadkowy gol Mustafiego już w 19. minucie. Po stracie bramki Ukraińcy potrafili jednak ruszyć do przodu z atakiem. I to atakiem bardzo dobrym. Nieprawdopodobne piłki zmuszony był wyciągać Neuer, do tego Boateng wybił piłkę z linii bramkowej. Przypomnijmy także, że Ukraina zdobyła gola ze spalonego.
Mimo tak silnych ataków reprezentacji Ukrainy, to Niemcy potrafili wygrać ten mecz. W obronie świetnie działali Hector i Boateng, a Neuer w bramce był po prostu nie do przejścia. W doliczonym czasie gry kontratak wykorzystał jeszcze Bastian Schweinsteinger, ustalając wynik meczu na 2:0.
Taki paradoks – najbardziej wyrównany dotychczas mecz turnieju był tym pierwszym zakończonym dwubramkową przewagą. Ale mimo porażki, Ukraina pozostawiła za sobą dobre wrażenie. Powiem więcej – przyglądając się gry Jarmolenki i Konoplianki, bardziej zaczynam bać się meczu z Ukrainą niż tego z Niemcami. Skrzydła w ekipie naszych wchodnich sąsiadów przy kontratakach działają fenomenalnie.